PrivPlanet
PrivPlanetPrivPlanet
Strona główna
Foty wszelakie
Japonia
Nepal
Estonia
Indonezja
Łotwa
Słowenia
Dania
Islandia
Kuba
Grenlandia
Maroko
Hiszpania
Rosja

30 kwiecień 2008 Kakunodate / Morioka

 

Ponieważ jadąc do Japonii nie byłam jeszcze fanką sushi (w przeciwieństwie do Marleny, która z otwartym umysłem i buzią próbuje wszystkiego co nowe) poprosiłam o śniadanie wegetariańskie. Nasza gospodyni błędnie wrzuciła nas do jednego jarskiego worka i dostałyśmy obie to samo. Cóż....mój pierwszy japoński posiłek okazał się dla mnie niezłą traumą. Zupa miso była zjadliwa ale wodorosty, tofu i inne kupki ślicznie poukładanych glonów to już było dla mnie za dużo jak na pierwszy raz. Estetyka podania przewyższa wszystko co do tej pory widziałam ale ogólne wrażenie po konsumpcji....mdłe i nijakie. Pięknie podany posiłek ma stymulować doznania wzrokowe równie intensywnie jak kubki smakowe. Zasada ta działa w przypadku japończyków, u mnie pozostało smakowe rozczarowanie po wizualnym zachwycie. Do końca dnia strajkowałam, jadłam kanapki i słodycze. Z chęcią dorzuciłabym, do tego bojkotu jakiś owoc lub dwa, ale sklepów typu „ warzywniak” jest w Japonii jak na lekarstwo. Owoce nie są głównym składnikiem ich diety, odniosłam wrażenie, że są tam traktowane raczej jako deser więc zakup jabłka w supermarkecie to nie taka prosta sprawa.
Morioka była naszą bazą wypadową na północ gdzie miałyśmy nadzieję złapać sakura zensen czyli kwitnące wiśnie. Przed południem dotarłyśmy do Kakunodate gdzie ku naszej radości nie zalała nas fala turystów przybywających podziwiać piękną  2 kilometrową aleję kwitnących drzew położoną dla dodatkowej atrakcji nad brzegiem rzeki Hinokinai-gawa. Niestety z powodu bardzo ciepłej wiosny nie zdążyłyśmy zobaczyć nic...nawet shidare-zakura czyli „płaczących drzew wiśniowych” dlatego właśnie miasteczko nie wyglądało na oblężone jak to ma miejsce w czasie rozkwitu pąków na dziesiątkach drzew, niektórych nawet trzystuletnich.  Na szczęście nie był to jedyny powód naszej wizyty w Kakunodate. To miejsce nazywane jest często „małym Kioto” z powodu Uchimachi, ogromnego jak na tak małe miasteczko dystryktu samurajów. Piękne, niektóre nawet 200 letnie domy samurajów z eleganckimi ogrodami pełnymi wybujałej wiosennej roślinności, drzew bon-sai i kwitnących jeszcze gdzie niegdzie pojedynczych drzew wiśni po prostu nas oczarowały. W niektórych domach do dziś żyją potomkowie samurajów, którzy udostępniają zwiedzającym tylko część swoich domów. To się nazywa mieć swoje korzenie w historii! Spędziłyśmy tam całe popołudnie chodząc od domu do domu, nie rozpraszane przez żadną nowoczesną architekturę w tle, ruch uliczny czy tłumy turystów. Było tam sporo zwiedzających swój kraj lokalnych turystów, ale w kategoriach „ japońskich tłumów” nie można było tego nazwać ściskiem.



Japonia  Japonia

Japonia  Japonia

Japonia Japonia

Japonia  Japonia

Japonia Japonia
 

Wróciłyśmy do Morioki wieczorem, rano miałyśmy wyjeżdżać do Tokyo, wiśnie zrobiły nam nie tęgiego psikusa, który nie ukrywam nie był dla nas ani trochę zabawny. Marlenka postanowiła jeszcze podjąć wyzwanie i powalczyć. Udałyśmy się do Tourist Information i poprosiłyśmy o zadzwonienie do położonego jeszcze dalej na północy Hirasaki i sprawdzenie jak tam wygląda sprawa z sakura zensen. Pani poinformowała nas, że część drzew już przekwitła, ale niektóre jeszcze są w fazie gubienia płatków. Postanowiłyśmy zaryzykować i zobaczyć chociaż te płaczące wiśnie na tle malowniczego zamku.



Japonia Japonia

Japonia Japonia

Japonia Japonia
 



Powrót


| Polityka Prywatności | Kontakt: ingeborge@wp.pl |